Rozmowa z Piotrem Janusem z Komputronik Gaming
Piotr Janus/Komputronik Gaming
Dlaczego “trzeba być na CES”?
Jest jedna absolutnie unikalna cecha tych targów, która odróżnia je od wszystkich innych na świecie: premiery. Impreza przyciąga tłumy z całego świata, łowców nowości, analityków, komentatorów, influencerów właśnie dlatego, że w Las Vegas całą masę sprzętu można zobaczyć pierwszy raz. Pojawiają się tam też prototypy, zapowiedzi, rewolucyjne pomysły, widać trendy. Tego nie dostaniesz nigdzie indziej. I to sprawia, że musi tam być każdy, kto chce trzymać rękę na pulsie technologii.
Czy my tu w Europie, w Polsce mamy szanse, żeby zrobić podobne targi?
Na ulicach Las Vegas w trakcie tych targów ma się poczucie, że trzy czwarte społeczności to Azjaci. Dzieje się tak, bo siłą takiej imprezy jak CES, jest jej ogólnoświatowy zasięg z bardzo mocnym naciskiem na Azję. Przecież większość wielkich firm technologicznych to właśnie te z Chin, Korei Południowej, Tajwanu czy Japonii. Oni przyjeżdżają pokazać się tu, bo tu pokazuje się ich konkurencja. To samonapędzający się mechanizm. Premierę można zrobić przecież tylko raz, a w dzisiejszym świecie informacje, zdjęcia i filmy rozchodzą się błyskawicznie. Nie wyobrażam sobie, żeby inna impreza w najbliższej przyszłości zdetronizowała CES i przyciągnęła do siebie wszystkie największe koncerny azjatyckie z ich premierami i konceptami.
Może jednak warto się starać? Przecież umiemy robić takie wielkie imprezy.
Jeśli chodzi o same targi, to nie widzę tutaj większego problemu. Jest wiele miast w Europie, które mają podobne możliwości, jeśli chodzi o przestrzeń i technologię. Kwestia tkwi w czym innym: nie mamy tu naszego Las Vegas, a to miasto jest wręcz stworzone do takich imprez. Jest podporządkowane rytmowi ich życia. Wszędzie na świecie targi są jak małe miasteczka wewnątrz konkretnego miasta. Tutaj targi i miasto to jedność. Synergia jest całkowita: jest specjalny transport, w hotelach odbywają się dodatkowe wydarzenia i konferencje, knajpy posiadają specjalne oferty, na każdym kroku można spotkać obsługę targów, ludzi, którzy posiadają wszystkie informacje i instrukcje, są gotowi i chętni do pomocy gościom. Wydarzeniem żyje całe miasto i właśnie z tego wynika przewaga CES nad innymi tego typu imprezami. W tym ciężko będzie z nimi rywalizować, ale myślę, że warto jednak próbować nowych sposobów na uszczknięcie chociaż kawałka tego tortu.
CES pozostanie CES-em, więc jakie targi mamy organizować tu u nas, w Polsce?
No tak, pozycja CES wygląda, póki co, na niezagrożoną. Polskie targi, takie jak poznańskie PGA, mają, w mojej opinii, dwie funkcje. Pierwsza, to prezentacja oferty firm: rodzaj bezpośredniego marketingu i okazja dla osób, nie mogą obejść się bez dotknięcia, przetestowania produktu czy usługi. Druga, to miejsce spotkań. Mamy internet, mamy komunikatory, ale, mimo iż wieszczono koniec targów, potrzebujemy spotkań osobistych, dyskusji, konfrontacji z żywym człowiekiem. Dla startupów i innowatorów, to także okazja do bezpośredniego przekonania klientów czy inwestorów do swoich pomysłów. Obie te funkcje polskie targi spełniają i będą spełniać znakomicie.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Las Vegas. Co zapamiętasz z tegorocznych targów CES?
Zdecydowanie, jeśli chodzi o infrastrukturę, to największe wrażenie zrobiła na mnie Vegas Loop: podchodzisz na przystanek, podjeżdża auto marki Tesla, wsiadasz i jesteś zabierany specjalnym, kosmicznym tunelem podziemnym pod wybraną halę targową. Przemieszczenie się z hali do hali zamiast 20-25 minut zajmuje dwie. Bardzo ciekawe przeżycie. Na samych targach natomiast zwraca przede wszystkim uwagę ogromna liczba i sposób wykorzystania wszelkiego rodzaju ekranów LED. Praktycznie każde większe stoisko wykorzystało je w zabudowie: klasyczne ustawione w wielkie ściany, zakrzywione, nawet takie w postaci kuli. W Komputronik często odpowiadam za wygląd i wyposażenie stoisk na różnych eventach, dlatego dobrze wiem, ile takie gadżety mogą kosztować i jak dużo zachodu wymaga ich zbudowanie i uruchomienie. Nie wspominając już o przygotowaniu dedykowanych animacji... Przy okazji, ciekawym rozwiązaniem są także hologramy tworzone przy pomocy wiatraków. Jednym z najbardziej znanych producentów takich rozwiązań jest Hypervision. Warto to zobaczyć, choćby na filmikach na YouTube.
A premiery, produkty, gadżety?
Jeśli chodzi o pokazywane podczas CES produkty i pomysły, to w sieci wyprodukowano już na ten temat terabajty tekstów, zdjęć i filmów. Ja powiem o trzech. Świetny był inteligentny fotel masujący za 40 tys. dolarów (po dłuższym czasie na targach – szczerze polecam). Wrażenie robił inteligentny samochód stworzony we współpracy Sony z Hondą i to, co często przewija się w tegorocznych relacjach z Las Vegas: kieszonkowy komputer Rabbit R1, którego sprzedaż po pokazie przekroczyła 20-krotnie oczekiwania pierwotne producentów. Moja rada dla wszystkich, którzy pojadą w przyszłym roku na CES: warto się wcześniej przygotować, wybrać najbardziej interesujące dla siebie produkty i stoiska, tak, żeby nie tracić cennego czasu na rzeczy mniej interesujące.
Wybierasz się w styczniu 2025 na kolejną edycję CES? No i jakie plany targowe na ten rok?
Na pewno chciałbym wrócić do Las Vegas w przyszłym roku: dla tych wszystkich nowinek technologicznych, dla prestiżu targów, dla samego miasta czy nawet dla pogody, która może nie rozpieszcza temperaturami, ale nadal jest znacznie lepsza niż w tym czasie w Polsce. To co jest atutem, jest jednocześnie dla nas, mieszkańców Europy, dużym minusem tego wydarzenia – do Las Vegas jest daleko i podróż jest kosztowna. Tu rada: o bilecie lotniczym w czasie CES warto pomyśleć co najmniej 3 miesiące wcześniej... Jeśli chodzi natomiast o najciekawsze punkty na tegorocznej technologicznej mapie targów, to wyróżniłbym m.in. Gamescom i IFA. Obie imprezy odbywają się w Niemczech, co znacznie uproszcza kwestie logistyczne.